Cześć,
tu Kasia Chodoń, czyli Pani od muzyki zapraszam na czwarty odcinek w cyklu Zwierzęta w Ludowym Kalendarzu Krakowiaków, a w nim KOŃ oraz co mają końskie kości do Wielkanocy?
*
Do obejrzenia pod linkiem: https://fb.watch/4NdbA7M9Ha/
****
Za nami kwietna niedziela, zwana szerzej jako Niedziela Palmowa. Pewnie niejeden z Was szedł wczoraj z piękną kolorową palmą do kościoła, może nawet z palmą w stylu ludowym, czyli taką mocowaną na wierzbowej gałązce, w której między ciemnozielonym bukszpanem bieliły się bazie i kolorowe bibułkowe kwiaty?
***
Chrześcijańska pamiątka witania wjazdu Chrystusa do Jerozolimy to w kulturze ludowej jak zwykle tylko jedna warstwa tego zwyczaju. Takie poświęcone palmy służą gospodarzom potem do ochrony pól przed gradem, wspomniane bazie z palmy połknięte chronią przed bólem gardła i o samej palmie jeszcze wiele można by było mówić, bo każda roślina użyta do jej konstrukcji ma głębokie znaczenie. Jednak nasz odcinek nie jest o roślinach, tylko o zwierzakach.
**
No bo widzicie, dawniej również w Niedzielę Palmową można było spodziewać się nietypowych gości. W podkrakowskich Zielonkach były to Pucheroki — ale zwyczaj ten nie jest pochodzenia ludowego, natomiast ludowym zwyczajem byli bliżej Olkusza i Trzebini — Koniarze. Oskar Kolberg pisze o tym zwyczaju w te słowa:
*
/DWOK T5, str. 275/
„Koniarz. U ludu w kwietnią niedzielę, usmolony chłopiec,
przepasany powrósłem, z długim słomianym ogonem, sztukając do
koła młotkiem drewnianym, śpiewa recytując lub prędko odmawia
swe wiersze. W niektórych wioskach (mianowicie w pobliżu Olkusza
i Trzebini) obrzęd ten nazywają Obchodem Koniarza. Tam
też główną rzeczą jest koń na lasce wystrugany. Objeżdża na nim
orator od domu do domu i prawi następujące wiersze [...]"
*
Tu następują wierszyki, które polecam wysłuchać filmiku, a polecam posłuchać, bo można ich w dzisiejszych czasach usłyszeć pewnie tylko na przeglądach i konkursach folklorystycznych.
**
W oracji pojawia się wiele zwierząt, ale my skupmy się na koniu. Trzeba nam wiedzieć, że nie było to jedynie zwierzę pociągowe, ale zdecydowanie magiczne, zwłaszcza moc miały jego kości, o czym czytamy w przypisie do wierszyka:
„ [...] pieśń opiewająca o wystawionym przez ś. Krzysztofa
kościele, na którego ścianach były końskie i kobyle kości, przypomina właśnie zwyczaj pogański.
Istnieje dotąd u ludu krakowskiego zwyczaj zatykania czaszek końskich na kołkach płotów (ob. str. 141) lub kładzenia ich pod żłoby dla ochronienia zwierząt domowych a mianowicie rogacizny, od zaraźliwych chorób i czarów."
***
Co więc mogą mówić nam takie odwiedziny Koniarza w domu? Być może w czasach, kiedy nie było rozwiniętej medycyny, był to jeden ze sposobów na odstraszenie zarazy, która na przednówku, jak widać i po mnie, świetnie sobie radzi ze słabszymi, przez co człowiek choruje, smarka i zasadniczo musi swoje wyleżeć.
****
Za to czas przejścia między porami roku zawsze był dla ludzi niezwykły, więc czynności, które wtedy wykonywano i pieśni, które śpiewano, miały moc. Dobrze było więc wykorzystać to na swoją korzyść. Czyli by ochronić się przed chorobami, a zesłać na siebie obfitość i przychylność sił natury.
***
Całe szczęście ja z dnia na dzień czuję się lepiej, więc nie muszę wystawiać czaszki konia za okno... no, chyba że wystarczyłby wspomniany #hobbyhorse.
**
I do zobaczenia, uważajcie na siebie, nie spieszcie się. Myślę, że warto wykorzystać w tym roku czas na powolne przygotowania i spokojne świętowanie. Ja już dziś zaczynam robić kraszanki...być może pojawi się na nich właśnie wizerunek konia — tak, na wszelki wypadek.
*
Pozdrawiam serdecznie
Kasia Chodoń, Wasza Pani od Muzyki.
*
A na koniec link do podlaskiej piosenki o koniku, miłego słuchania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz